Eugeniusz Dębski - www.eugeniuszdebski.pl
Aktualizacja: 12.05.2019
Beata i Eugeniusz Dębscy – trzeba się napracować, żeby stworzyć rzecz stylową, wartościową i zajmującą [wywiad]
2021-05-12, Autor: Maciej Bachorski. Wywiad pochodzi z "BADLOOPUS. W PĘTLI POPKULTURY/".
Kliknij to powiększysz
foto Łukasz Giza, wydawnictwo Agora
Z Beatą i Eugeniuszem Dębskimi, autorami książki „Dwudziesta trzecia” rozmawiamy między innymi o kulisach pracy w duecie, znaczeniu drugoplanowych postaci i inspiracjach dla opisanych w książkach historii.
„Dwudziesta trzecia” doczekała się drugiego wydania, co wydaje się samo w sobie świadczyć o jej potencjale i jakości. Jakie są wasze odczucia w tej materii – traktujecie to jako szansę na dotarcie do nowych czytelników? A może raczej pierwszy fundament na drodze do powieściowego cyklu?
Tu jest kilka apetycznych momentów:
  1. to jest pierwszy tom cyklu, który pierwszy wydawca nie chciał rozwijać, może dlatego, że popełnił błąd, publikując w swoim reklamowym folderze streszczenie kryminału z ujawnieniem głównego zbrodniarza. Nie wytrzymałem i wytknąłem ten błąd wydawnictwu, co poskutkowało urazą i porzuceniem dobrze – mimo tego kiksa – zapowiadającego się cyklu. Trudno…
  2. wydawca, który uwierzył w nasz potencjał (Agora), uznał, że należy czytelnikowi podsunąć pierwszy tom, żeby cykl pochłonął go całego, od kapelusza po podeszwy, zwłaszcza, że – jak nam się wydaje – potencjał zadowolenia czytelnika powinien z tomu na tom rosnąć!
  3. logiczne jest podanie fundamentu, skoro serwuje się trzy tomy, pracuje nad czwartym i zastanawia nad kolejnymi i „okolicznymi”, bo chcemy tworzyć całe Uniwersum Winklera
Mimo wszystko jednak, nazwisko Dębski jest przez czytelników w dużej mierze kojarzone z literaturą science fiction – skąd zatem pomysł na powieść w innym gatunku?
Zawsze bawiła mnie penetracja całego gatunku i jego okolic, pisałem SF, pisałem, nie wiem czy nie pierwszy w PRL fantasy („Śmierć Magów z Yara”), fantastykę kryminalną (cykl o Owenie Yeatesie), horrory SF, w końcu rzuciłem się nawet na powieść współczesną, manistreamową („Kogel-Nobel”), kryminał klasyczny jest logicznym ciągiem dalszym tej penetracji literatury. Nowością jest tylko działanie w tandemie, choć i tu są precedensy: „Testament Baphometa” z Rafałem Dębskim i „Upalna zima” z trzema innymi współautorami.
A który z gatunków uważacie za bardziej wymagający – kryminał, czy fantastykę naukową?
Oba są, naszym zdaniem, bardzo wymagające. Powiedzmy sobie szczerze, mainstream może być nudny, utwór gatunkowy – NIE! I kryminał i fantastyka muszą wchłonąć czytelnika zmysły, zająć go na kilka godzin. Trzeba się napracować, żeby stworzyć rzecz stylową, wartościową i zajmującą. Czy to się udaje – osądzą czytelnicy.
Czytelnicy – osądźcie dobrze!
Mówi się, że pisanie książki w duecie to podwójna ilość pracy. Pytanie więc o waszą rutynę – jak tworzy się powieść we dwójkę? Staracie się działać metodycznie, czy raczej na zasadzie „brainstormingu” i nieustannego przerzucania się pomysłami?
Od samego początku działamy bardzo spontanicznie, artykułujemy pomysły, spieramy się, dochodzimy do porozumienia i przerabiamy. Jednak w pewnym momencie trzeba dodać  trochę dyscypliny. I tu wkracza mistrz – EuGeniusz. To on ma doświadczenie i wypracowany warsztat, a ja mu ufam! Praca w duecie, choć czasem upierdliwa, daję nieocenioną możliwość spojrzenia na to, co się napisało ”innym” okiem, a to jest bardzo przydatne.
Kliknij to powiększysz
„Dwudziesta trzecia” ma niezwykle ciekawe postaci towarzyszące Winklerowi, z Romą – babcią głównego bohatera i jego przyjaciółką Iwą na czele. Z waszej perspektywy, jak duże znaczenie dla powieści mają bohaterowie drugiego planu?
Czasem te drugoplanowe są mocno na pierwszym planie, to trochę tak jak z Holmesem i Watsonem, nie ma jednego bez drugiego. Postać Romy, sama w sobie barwna, zabawna i mądra, miała też być lustrem w którym widzimy, jaki naprawdę jest Tomek Winkler. Uczucia, jakimi darzy babcię mają czytelnikowi pokazać, co to jest za człowiek, niezależnie od tego, że czasem musi być twardzielem.
Nie zdradzając szczegółów, wątek kryminalny książki dotyka w pewien sposób traum przeszłości. Czy uważacie, że w literaturze gatunkowej jaką jest „Dwudziesta trzecia” można znaleźć inny, równie ciekawy punkt wyjścia dla prowadzonej intrygi?
Z pewnością tak. Jednak, w każdej dziedzinie życia trudno odciąć się od przeszłości, bo jakoś  nasze życie z niej wynika. Nasze zachowania,  konkretne działania, obsesje, traumy, dewiacje, jak twierdzą naukowcy mają swoje źródło w dzieciństwie lub przeszłości.
Czy przy kreśleniu pierwszych pomysłów na powieść, inspirujecie się przykładami z życia codziennego? A może raczej pozwalacie działać wyobraźni?
Czy tego chcemy czy nie życie podsuwa pomysły, skojarzenia, nawet dialogi! Stosunkowo często w powieści lądują fragmenty podsłuchanych w sklepie czy tramwaju rozmów. Trudno, ja swoim znajomym powtarzałem przez lata, że cokolwiek przy nas mówią może wylądować na kartach powieści. Pogodzili się z tym. Niedawno powiedziałem jednemu z przyjaciół, że jego przygoda z Leonadrdem Cohenem wylądowała w powieści, ucieszył się i nawet pogodził z koniecznością przeczytania całej, żeby znaleźć ten fragment.
Spoglądając na rodzimy rynek książki, można pokusić się o stwierdzenie, że Polska kryminałem stoi. Czy zgadzacie się z tą tezą i jak sądzicie, co decyduje o tak duże popularności tego gatunku nad Wisłą?
Nie jestem pewien, czy Polska jest jakimś wyjątkiem. Patrząc na mnogość skandynawskich autorów można sądzić, że przynajmniej tam czytelników jest wielu. Poza tym – są mody i trendy. Aktualnie jesteśmy na szczycie fali zainteresowania kryminałem. Kto wie, może za rok okaże się, że western zacznie rosnąć w siłę, a ludzie ostatnie grosze będą wydawać nie na browca a na kolejny „Pojedynek w południe”?
Ostatnimi czasy coraz więcej polskich książkowych kryminałów „pada łupem” filmowców. Czy chcielibyście zobaczyć Tomasza Winklera na wielkim bądź małym ekranie, a jeżeli tak, czy jest coś co na potrzeby ekranizacji zdecydowalibyście się zmienić?
Wiadomo, to jest marzenie każdego autora. Chcielibyśmy zobaczyć Tomasza na ekranie, ujawniamy, że na własne potrzeby określiliśmy, że przypomina on Andrzeja Chyrę, bardzo przypomina. A babcia! Ech, gdyby żyła Danuta Szaflarska! Jednocześnie jesteśmy pełni obaw, że ekranizacja poszłaby w niewłaściwą stronę. Ale i tak – mieć ekran lub nie mieć? Wybieramy – mieć!
Powróćmy do literatury. Wiemy, że w tym roku mają ukazać się kolejne dwie powieści z Tomaszem Winklerem w roli głównej. Czy możecie zdradzić co szykujecie w nich dla bohatera?
Same tarapaty, bo wiadomo, że prywatny detektyw to murowane kłopoty(„Kłopoty to moja specjalność”, „Na kłopoty Bednarski”) Z pewnością opuścimy na trochę Wrocław, sprawy do rozwiązania nadal nie będą łatwe i przyjemne, będzie soczyście i niebezpiecznie. Poza tym, nasz bohater rozwija się w nowej roli i staje się naprawdę rasowym detektywem!
Powrót do Powieści.