„Krucjata „Gwiezdnego Szamana” czyli zemsta Magów z Yara” rodziła się długo, tak długo, że zaczęły mnie trapić wątpliwości, co do celowości porodu w ogóle.
Zacząłem ją pisać w 1992 roku, z przerwami „pisałem” do 1997, kiedy to ostatecznie uznałem, że nie chce mi się, że nie dam rady, że nie trzeba… Zniechęcała mnie też ta okoliczność, że ciągle inne sprawy były ważniejsze, a to prawie dokończone książki, a to konieczne tłumaczenia, a każdy nawrót do „Krucjaty” wymagał przeczytania kilkudziesięciu, potem kilkuset stron, od nowa, wymagał zapoznania się z kilkudziesięcioma życiorysami postaci. Rozpędzałem się do pracy kilka tygodni, a potem wszystko się waliło, i trzeba było robić co innego, „Krucjatę” znowu odsuwałem i czekała sobie skromnie.
Potem nachodziła mnie myśl, że może TO jest dzieło życia, i wracałem do niej.
Aż w końcu definitywnie porzuciłem myśl o tek powieści na 8 lat. W 2005 roku wspomniałem o niej Fabrykantom, i zostałem silnie ponaglony do jej zakończenia. Akurat nie musiałem nic robić dla pilnego chleba, zapomniałem też o udręce kolejnego czytania dla zapoznania, o niemiłej rozpędówce. Usiadłem więc i dokończyłem.
Niedługo pojawi się w księgarniach.
Chciałem, i Wydawcy się do tego przyłączyli, żeby ta powieść miała odpowiednią oprawę graficzną, ponieważ są to tak naprawdę dwie powieści, to i skład książki ma być dwojaki, i ilustracje w dwu konwencjach, i inne takie tam. Oczywiście, nie mogło zabraknąć mapki. Podsunąłem pomysł wykonania jej Krzysztofowi Papierkowskiemu, który odważnie podjął się wyzwania, a potem wykazał się fantastyczną dociekliwością, cierpliwością i drobiazgowością, wynajdując w powieści masę nieścisłości geograficzno-czasowych, które umknęły mnie i redaktorowi. Oglądając ”rozpiskę” treści na elementy mapy uświadomiłem sobie, że ta powieść byłaby na pewno lepsza, gdybym podszedł do niej jak Krzysztof do mapy, ale mnie cierpliwości nie starczyło.
Żeby nie być gołosłownym załączam kilka tylko z kilkunastu, a może już kilkudziesięciu skanów pracy K.P. Tak czytał i kreślił mapę. W każdym razie i na pewno – „Krucjata” zyskała przez jego interwencje. Za co serdecznie dziękuję.
Dodałem też kilka własnych stron z „kartami postaci”, celowo zamazanych, żeby nie zdradzać treści. Są dowodem, że ja też podjąłem starania, żeby powieść nie była kupą kitu. Po kolejnym odłożeniu jej i kolejnym do niej powrocie usiadłem nad rocznikiem tygodnika „Kraj Rad” i wyciąłem z niego i czegoś tam jeszcze (to było podczas nudnych konsultacji, na które nie przyszedł ani pies a z kulawą nogą, ani żaden student, a roczniki pism leżały na strychu obok mojego gabinetu) fotografie ludzi, którzy od tej chwili mieli być postaciami z Krucjaty i z Wyprawy. Tak oto postacie nabawiły się twarzy, żebym ich nie pozapominał. Dlatego możecie zdziwić się, że są tam tak znane postacie, jak pewien francuski tenisista Thierry Henry (chyba), jak amerykańska aktorka z „Dynastii” (chyba), jak młody reżyser radziecki Tarkowski (chyba), i tak dalej.
Dołożyłem też, choć to już masochizm pewien jest, swoją „mapkę”, po którejś z recydyw zorientowałem się, że nie pamiętam krainy, w której ma się rozgrywać akcja. Podebrałem dzieciom flamastry i wykonałem… mapę… Przepraszam wszystkich kartografów świata!..
No, w każdym razie – jeśli ktoś myśli, że praca pisarza polega na… nie wiem… ale niech sobie popatrzy na krwawicę Krzysztofa i moją, i niech porzuci myśl o pisaniu, jeśli nie jest robotnym, pracowitym i cierpliwym człekiem.
Tyle mam do powiedzenia w sprawie „Krucjaty „Gwiezdnego Szamana”, czyli zemsty Magów z Yara”. Może kogoś to zainteresuje.
ED