Dwudziesta trzecia – Niezły kryminał w starym stylu [recenzja]
2021-05-12, Autor:
Mariusz Wojteczek. Recenzja pochodzi z
"BOOKLIPS".
Ocena: 7 / 10
„Dwudziesta trzecia” to wznowienie kryminału Beaty i Eugeniusza Dębskich. Książka jest w zasadzie połowicznym debiutem, bo choć Eugeniusz Dębski jest weteranem polskiej fantastyki, który tym razem próbuje sił w nieco innym gatunku, Beata stawia tą powieścią pierwsze kroki na wydawniczym rynku. Czyni to w zasadzie po raz drugi, ponieważ książka ukazuje się właśnie pod szyldem nowego wydawcy.
Tomasz Winkler to były policjant mający w sobie tyle odwagi, by złamać niepisane zasady i zeznawać przeciw swoim. Wrobiony w przestępstwo, którego nie popełnił, traci pracę w policji i prawo do emerytury. Kariera, urwana nagle i w niesławie, staje się gorzkim brzemieniem, które będzie mu bezustannie towarzyszyć, skutecznie pozbawiając nadziei na lepsze jutro. Kiedy więc otrzymuje zaskakująco hojną propozycję od owdowiałego biznesmena Szeremeta, wpierw mocno się waha, ale w końcu ulega. Tak solidny grosz piechotą nie chodzi, a i desperackie przekonanie nieznajomego, że wie, kto zabił jego żonę, podpowiada Winklerowi, że może jednak jest coś na rzeczy. Coś, czemu warto się przyjrzeć…
W Winklerze budzi się dawna natura śledczego, bo gliną albo się jest, albo nie, bez względu na wykonywany akurat zawód. Sojuszniczką w sprawie okaże się babcia głównego bohatera. Roma cierpi na początki Alzheimera i walczy z chorobą za pomocą namiętnie rozwiązywanych sudoku. Niespodziewanie zapewni ona znaczące, merytoryczne wsparcie dla próbującego rozwikłać zagadkę byłego policjanta. A ten trafia na tropy wiodące do zbrodni sprzed lat. Czy oba zabójstwa coś ze sobą łączy? I czy Winklerowi uda się w końcu odkryć prawdę?
Polska kryminałem stoi, chciałoby się rzec, patrząc na comiesięczny wysyp książkowych premier, których autorami są zarówno doświadczeni autorzy, jak i debiutanci. Eugeniusz Dębski z pewnością zalicza się do tych pierwszych. Dotychczas parał się przede wszystkim fantastyką – napisał ponad dwadzieścia powieści i około dwustu opowiadań – jednak w pewnym stopniu do kryminału ciągnęło go od zawsze. Wystarczy przywołać bohatera jego najsłynniejszego cyklu SF – Owena Yeatsa. Mocno chandlerowski sznyt, talent do pakowania się w kłopoty i zamiłowanie do mocnych trunków czynią z tej postaci archetyp prywatnego detektywa, tyle że przeniesionego w świat cyberpunka. W „Dwudziestej trzeciej” Dębski porzuca fantastyczną konwencję i w towarzystwie żony zagłębia się w naszą ponurą współczesność. W świat, który nie jest zbyt przyjemnym miejscem, gdzie zło czyha za każdym rogiem. Ta kreacja wypada naprawdę zgrabnie. Może sama intryga nieco uwiera prostotą, a finalny zwrot nie jest aż tak imponujący, jak byśmy chcieli, ale niespotykany duet Winklera i babci Romy z pewnością zapadną wam w pamięć. Wpisuje się on zresztą w charakterystyczne cechy stylu Dębskiego, który wyróżnia niepohamowana ironia, bolesny niejednokrotnie sarkazm, bezustanne przymrużenie oka…
Aczkolwiek w „Dwudziestej trzeciej” Dębski wyraźnie ogranicza się z tym sardonicznym humorem, jest poważniejszy, bardziej stateczny. Być może to zasługa współautorki, która poskramia ironiczne zapędy męża, skupiając się na prowadzeniu fabuły poważniej, w nieco surowszym stylu. Ciężko mi określić, jaki w tym duecie panuje podział ról, jednak da się wyczuć – jeśli ktoś czytał wcześniejsze książki Dęskiego – pewną znacząca zmianę. I to już nawet nie rzecz w tym, czy jest lepiej, czy gorzej. Po prostu jest inaczej – w tonie, który z pewnością bardziej odpowiada kryminałowi.
Główny bohater – Tomasz Winkler – jest mocno stereotypowy. Zwolniony za domniemaną korupcję policjant, który odżegnuje się od „policyjnej roboty”, ale podejmuje prywatne śledztwo nie tylko z uwagi na pieniądze, lecz ze zwykłej ciekawości zawodowej, jaka winna cechować każdego książkowego (i nie tylko) gliniarza. Jest smutny, rozżalony, zrezygnowany, ale jedyne, co umie robić, to szukać, węszyć i… odnajdywać winnych. Jak na kryminalną historię przystało, oczywiście wpierw – zamiast winnych – odnajduje co rusz kolejne tajemnice, ale po nitce do kłębka…
Kryminał ma na polskim rynku tak silną reprezentację, że poprzeczka zawieszona została bardzo wysoko. Niełatwo więc będzie Dębskim dosięgnąć podium. „Dwudziesta trzecia” to zgrabne czytadło, które jednak może mieć problem z przebiciem się w zalewie nowych tytułów. A szkoda, bo to obiecujący początek serii – zapowiedziano już dwa kolejne tomy. Dębscy nie przesadzają z afirmacją przemocy, to raczej kameralny kryminał w starym stylu, jakich na polskim rynku niestety pojawia się coraz mniej. A przecież takich książek też łaknie znaczne grono czytelników. Zamiast opisywać skomplikowane i makabryczne zbrodnie, małżeński duet buduje swoją historię na zupełnie innych elementach. I dobrze, otrzymujemy ciekawą przeciwwagę dla kryminałów chociażby Czornyja czy Piotrowskiego.
Powrót do Powieści.