Dwudziesta trzecia – po nitce do kłębka [recenzja]
foto Łukasz Giza, wydawnictwo Agora
W książkowym rynku tak wypełnionym kryminałami jak nasz rodzimy, każdy tytuł musi zaciekle walczyć o uwagę czytelników. Ten od Beaty i Eugeniusza Dębskich ma jednak wcale niemałe szanse, by grono wiernych zwolenników zdobyć.
„Dwudziesta trzecia” jest wznowionym i nieco poprawionym wydaniem książki opublikowanej w 2014 roku. W nowej edycji Agory uwagę od początku przykuwa stylowa, krwistoczerwona okładka i intrygujący blurb, wskazujący na rasową kryminalną przygodę. Z tej obietnicy, książka wywiązuje się może nie idealnie, ale zupełnie nieźle.
Głównym bohaterem „Dwudziestej trzeciej” jest mieszkający ze swoją babcią Romą, były policjant Tomasz Winkler. Niegdyś niesłusznie posądzony o korupcję mężczyzna ledwie wiąże koniec z końcem, kolejne zlecenia zdobywając bardziej dzięki dawnym przyjaźniom, niż własnej aktywności na rynku pracy. Wszystko to jednak zmieni się, w momencie, gdy z nietypowym zadaniem zgłosi się do niego poszukujący mordercy swojej żony biznesmen. Od tego momentu, w charakterze prywatnego detektywa, Winkler będzie musiał połączyć ze sobą różne elementy układanki, by w końcu trafić na znacznie bardziej skomplikowany trop zbrodni sprzed lat. Jak wiąże się ona z jego obecnym zleceniem? Tego właśnie będzie musiał się dowiedzieć, jeśli chce całą sprawę doprowadzić do szczęśliwego finału.
„Dwudziestą trzecią” z jednej strony można by określić kryminałem niezwykle typowym – mamy tu w końcu zbrodnię i w dalszej kolejności zdobywanie kolejnych poszlak prowadzących protagonistę do celu – ale z drugiej, wielu zaskoczyć może, że kryminał sensu stricte jest tu jednak przedstawiony w niestandardowy sposób. Innymi słowy, główną zagadką książki pozostaje nie tyle klasyczne „kto zabił”, a raczej „czy na pewno?” i „dlaczego”. Z takim podejściem do tematyki wiąże się kilka aspektów, zarówno pozytywnych jak i negatywnych.
Po stronie plusów, książce niewątpliwie zapisać można kreację wyjątkowo intrygujących bohaterów. Już sam cyniczny Winkler ze swoją skomplikowaną przeszłością wydaje się ciekawy, ale tak naprawdę, „robotę” robi w tym wypadku drugi plan, z rezolutną babcią Romą i przyjaciółką eks-policjanta, Iwą na czele. To właśnie relacje jakie łączą z nimi mężczyznę staną się niejednokrotnie podstawą do tego, by na naszych twarzach wykwitł niemiały uśmieszek. Charakterystycznego dla autorów sardonicznego humoru znajdziemy zatem tu w odpowiednich ilościach na tyle, by urozmaicał on podstawowy wątek opowieści. I całe szczęście chciałoby się rzec, bo sama intryga jest mówiąc oględnie, dość pretekstowa – próżno bowiem oczekiwać po „Dwudziestej trzeciej” poczucia walki z czasem, czy zaplątującej umysł w supeł zagadki. Autorzy decydują się na niewątpliwie ryzykowne fabularnie zagranie, sporą ilość detali wykładając nam na stół już w pierwszej połowie powieści, a dalej jedynie dokładając kolejnych szczegółów. Tym niemniej wbrew wszelkim oczekiwaniom – to działa i to zupełnie dobrze.
W 2021 roku mają ukazać się kolejne książki z cyklu o Tomaszu Winklerze – i jeśli część pierwszą traktować jako swoiste przebudzenie z letargu głównego bohatera, dalej może być nawet jeszcze lepiej. Całkiem dobrze jednak jest już teraz. O ile ciężko jest wyrokować, czy „Dwudziesta trzecia” stanie się hitem księgarnianych półek, z całą pewnością jest pozycją, po którą mniej ortodoksyjni fani gatunku powinni sięgnąć.
Powrót do Powieści.