Ewie i Markowi W.
Jak zwykle wczesnym wieczorem zebraliśmy się na pod dziczką, wierzbą za torami kolejowymi, pociągi do Sobótki jeździły rzadko, nie przeszkadzały, a czasem wręcz pomagały płosząc intruzów. Było ciepło i sucho, znajdowaliśmy się niemal w komplecie - szóstka, ale kilku brakowało.
Jackie leżała obok Fausta i co jakiś czas patrzyła mu przeciągle w oczy, a ten udawał, że tego nie zauważa. Dzieciak. Purchawa spał, zwyczajny dla niego stan, pochrapywał nawet, ale nikomu nie chciało się nawet syknąć nań. Septimus opowiadał dowcip o kotach, może niezupełnie o kotach, tylko z kotem w jakiejś tam roli, ma takie hobby, takiego konika, albo - dokładniej mówiąc - takiego... ha-ha! - kota.
-... a wtedy osiemnasty rycerz podszedł do jaskini, powiedział: "Wyjdź walczyć!", a z pieczary wyszedł smok i zjadł osiemnastego zabójcę smoków. Wtedy król obiecał córkę, dwie trzecie królestwa, i wiele innych dóbr za zabicie potwora. Pojawił się na wezwanie jeden jedyny rycerz, o którym krążyły legendy, najznamienitszy smokobójca, Gernald. Ów Gernald zgłosił się do króla i ruszył na smoka. Gdy droga opustoszała, co znaczyło, że na szlaku nie ma już niczego, że jest to szlak do smoka, z łąki zeszła sarna i podała rycerzowi magiczną tarczę. Gernald wziął ją i poszedł dalej, a wtedy z kępy krzewów przy drodze wyszedł wilk i dał rycerzowi magiczny sztylet, a rycerz podziękował...
Żeby go! Potrafi godzinami opowiadać dowcipy, ciągle te same, zresztą, dowcipy: wydaje mu się, że dobrze je opowiada i że - w ogóle - są dobre. Normalnie bym go zgasił, ale i tak nie było nic lepszego do roboty, a dobry przywódca grupy wie, że nie będzie narzucał swojego, nawet słusznego zdania, jeśli grozi mu sprzeciw grupy, bo po co? Ja jestem dobrym przywódcą. Niech gada.
-... podał mu szyszak, a rycerz wziął magiczny szyszak i ruszył dalej. Gdy mijał samotny dąb, wyszła zza niego...
Tak. Całe ZOO się przewinie, a każdy zwierzak da rycerzowi magiczny przedmiot. I co dalej... Jeszcze tylko godzina takiego opowiadania i sam się zainteresuję. Ciekawe, co robi Tuz; skubany, ma czasem dobre pomysły i fart. Kilka razy zaproponował klawe rzeczy, na przykład te ogródki, na tyłach ulicy!.. Albo wyprawa do kanałów przy porzuconym, przeznaczonym do remontu spichrzu! Naprawdę fajnie było i podniecająco niebezpiecznie.
- Widział ktoś Tamarkę?
Jackie oderwała się od wpatrywania w Fausta.
- Ja! Rano. Ale pewnie paniusia ma inne sprawy - prychnęła.
Tamarka przybyła z Rosji. Przez długi czas była nie do życia - przez cały czas czekała, że jej coś zrobimy, że okażemy się brutalni czy głupi. Ładne tam mają o nas zdanie! Ale już się przyzwyczaiła, a my do niej. Ma piękny głos, i opowiada takie czasem rzeczy, że włos się na karku jeży! A czasem po jej opowieściach oblizujemy się z zazdrością...
- No to liczymy: nie ma Tamarki, nieusprawiedliwiona. Nie ma Tuza, Kichawy, Beryla i Hardej Kulki, ale ci wiedzieli, że nie przyjdą.
- Nie ma Sony - mruknął Faust przeciągając się.
No tak. Sony nie przychodzi od czterech dni! Podrapałem się po brzuchu.
- Ktoś ją widział?
Popatrzyłem po kolei na wszystkich i wszyscy kręcili przecząco głowami. Wyjechała? Raczej nie, oni ledwo się mieszczą w swoim maluchu i kiedy tylko się da zostawiają ją pod opieką sąsiadki. Chora?
- Może chora? - niecierpliwie rzucił Septimus zły, że przerwano mu opowiadanie dowcipu.
- Widziałeś kiedyś Sony chorą?
Septimus zmarszczył tylko nos. Po chwili zapytał:
- No to mam skończyć ten kawał, czy jak?..
- Kończ, kończ... - przyzwolił Faust.
Chyba sobie za bardzo pozwala! Co to - rozwalił się, pozwala się pieścić... Oj, nagrabisz ty sobie, Faust! Jeszcze okolica usłyszy twój pisk.
- No to idzie rycerz, a zza dębu wychodzi kot i pyta: "Dokąd idziesz, rycerzu?", a rycerz na to: "Walczyć ze smokiem!". Kot dał mu magiczny buzdygan. Podszedł rycerz do jaskini smoka. Poprawił magiczną zbroję, wydobył magiczny miecz, osłonił się magiczną tarczą, machnął na próbę magicznym buzdyganem i krzyknął: "Wyjdź smoku i walcz!". A z jaskini wyszedł smok i zjadł rycerza i jego magiczną tarczę, miecz, zbroję, szyszak, buzdygan, włócznię i sztylet...
No tak, cały Septimus. Kapitaaalny dowcip... Z czego się ten Faust śmieje?