"W Iezziorana-H. Czarpar"
Miesięcznik sieciowy Fahrenheit 13.99
"Czarpar"
Za chałupą wiało mniej, ogień spokojnie
lizał dno kotła. Czarpar zerknął na druha, ale tamten zajęty był
wylizywaniem palcy, którymi chwilę wcześniej wygrzebywał smakowitą
gęściochę z dna naczynia.
- Tyle... -
mruknął. I zamilkł.
- Tyle - co? -
zapytał Czarpar.
- Tyle zostało ino...
Tyle co nic... - westchnął filozoficznie. - Iść po
wodę?
- Ta - zawyrokował Czarpar. - Już
się zaczyna worgolić, zara żmijownik osadzimy i zacznie pierwuszka
kapać.
- Wylejemy ją? - z niepokojem
zapytał poeta.
- Pan poeta, pan poeta,
ale bańka, kurna, nie ta! - Czarpar postukał się znacząco w pałę. -
Jak zwykle dolejemy do następnego gara, zawsze trochę kopa
dostanie.
Uspokojony poeta przykucnął i
zapatrzył się w płomienie. Poruszył
wargami.
- Tyle mi zostało, co mi...
nalecia... nakapało! - oświadczył nagle. Przyzwyczajony do
niespodziewanych erupcji natchnienia druha Czarpar tylko westchnął,
a potem pchnął w jego kierunku wiadro.
-
Gibaj się po wodę - polecił. - Po drodze możesz
myśleć.
Poeta posłusznie poszedł, a po
chwili zza węgła rozległo się dotarło doń skrzypienie kołowrota, a
po nim tęskne słowa już niemal gotowej
piosnki:
- Tyle mi zostało, co mi
nakapa-ało!
Jak przyjdzie sioło-owy -
zacier będzie z głowy!
- Siołowego ni ma!
- krzyknął Czarpar. - Pojechał na jakiś Colcon czy Balkon. Do
stolicy okręgu.
- A co ten matoł... -
stęknął poeta stawiając wiadro z zimną studzienną wodą na ziemi. -
...tam robi?
- A to, co i tu. Ino tam się
zjedża parę tuzinów takich jak on i coś razem... - Machnął ręką. -
Ni to wspólne modły, ni to coś oglądają, czy się kłócą... Potem
jeden drugiemu coś da albo zabierze i - po
zabawie.
- To chniuchniam ja ich Walkony!
- roześmiał się poeta.
Ale druh jego
zadziwił, bo rzekł z pewną taką tęsknicą w
głosie:
- A ja bym kiedyś pojechał... Ot,
tak, żeby jakichś kulturalnych ludzi spotkać, pogadać...
- Gdzie tam kulturalnych ludzi
spotkasz?! A i sameś jeno riezun, a nie jakiś
epistolomaster!
-... coś dostać, coś
dać... - mamrotał Czarpar nie słysząc słów przyjaciela. - Jakieś tam
ponoć figurynki rozdajo. Może kobitki rozdziane?.. - rozmarzył
się.
Tamten zaniepokoił się, bo dawno nie
widział go w takim niebezpiecznie intelektualnym nastroju. "Jeszcze
się przegrzeje!" - zaniepokoił się, ale zaraz oświecił go pomysł
jenialny.
- Zacier się ulatnia! -
wrzasnął. Nie za głośno i nie za cicho, żeby Czarpar usłyszał, a nie
cała wieś.
No i wszystko wróciło do normy.