Słupek żaru nie wiadomo kiedy połknął papierosa i zgasł oparłszy się o filtr. Edwin popatrzył na rurkę z popiołu ze złością i ostrożniem by nie opadła na stół, doniósł do popielniczki i położył na jej szklanym dnie. Kaszlnął i klepnął się kilka razy po klatce piersiowej, potem wstał i podszedł do piecyka. Zajrzał do paleniska, wyrównał żar pogrzebaczem i poruszył patelnią, by tłuszcz równą warstwą pokrył powierzchnie naczynia. Potem szybko zerknął na schody i splunął lekko na patelnię. Kilka malutkich kropelek śliny zatańczyło na rozgrzanym tłuszczu skwiercząc głośno. Edwin pokiwał z zadowoleniem głową - od kilkudziesięciu lat ten prosty sposób sprawdzenia temperatury tłuszczu i nigdy nie zawiódł się. Wziął do lewej ręki miskę z przygotowanym wcześniej ciastem z mąki kukurydzianej, zamieszał łyżką i wylał porcję na patelnie. Szybko zakręcił nią rozprowadzając równomiernie ciasto. W nos uderzył charakterystyczny zapach, Edwin odczekał chwilkę i podrzucił płat w powietrze. Placek wykonał pół obrotu i opadł na patelnię surową stroną w dół. Ten sposób odwracania placków niezmiennie wywoływał zachwyt Keitha i Edwin pożałował, że nie poczekał trochę aż malec obudzi się i będzie mógł obejrzeć pokaz sprawności dziadka, a potem zje z apetytem tak wspaniale przygotowane placki. Zrzucił gotowy placek do dużego kamiennego, rozgrzanego lekko rondla, odczekał chwilę i wylał następną porcję. Kilka kropel spadło na płytę pieca, gdy wbrew własnej woli drgnął słysząc głośne:
- Dzia-a-dziuś!
- He-ej! - wrzasnął z całej siły. - Tu jestem! Wstawaj, bracie, bo cyrk odjeżdża!
Skwierczenie tłuszczu rozbrzmiewało w całej kuchni, skutecznie tłumiąc odgłosy z piętra, ale pewne było, że w tej chwili Keith, trochę nie wierząc dziadkowi , trochę walcząc z zaspanymi oczami, pędzi na bosaka do drzwi.
- Gdzie ten cyrk? - dobiegło ze szczytu schodów.
- Tu - Edwin wskazał na siebie palcem i podniósł go w górę. - Uważaj - ujął rączkę patelni w prawa dłoń, potrząsnął lekko i podrzucił placek jak mógł najwyżej, pod sam sufit. Krzyknął głośno łapiąc go znowu na patelnię i teatralnie ukłonił się przed swą jednoosobową widownią.
- Brawoo! - malec walił w dłonie z całej siły, aż wykrzywił buzie z wysiłku. - Niech żyje najlepszy cyrk na świecie!
Edwin odwrócił się szybko by nie pokazać wnukowi swych załzawionych ze wzruszenia oczu, zajął się poszturchiwaniem placka i przełykaniem jakiejś gumiastej kuli nie wiadomo w jaki sposób wyrosłej w przełyku.
- Pędź, umyj się i przychodź szybko - placuchy stygną. Gazem!
Keith zaczął zbiegać po schodach rozpinając guziki pidżamy, Edwin obserwował go z niepokojem, ale nic nie mówił. Każdy przejaw samodzielności cieszył go, każda dobrze wykonana czynność wprowadzała w dobry humor na kilka godzin. Zdążył usmażyć wszystkie placki zanim wnuk wrócił z podwórka. Buzię umazaną miał pastą do zębów, ręce mokre, a z łokci spływały szare smużki brudnej wody. Poważnie wgramolił się na stołek i uważnie obserwował dziadka dzielącego placki i polewającego je syropem.
- No. Wsuwamy - Edwin mrugnął i zabrał się do jedzenia. Keith ruszył za nim do szturmu na talerz. Chwilę trwało milczenie, jednak malec nie wytrzymał długo ciszy, klika razy usiłował coś powiedzieć, ale widząc, że dziadek potrząsa przecząco głową milczał, dopóki jakaś nowa ciekawa myśl nie przychodziła mu do głowy.
- Dziadziuś - westchnął w końcu i odsunął z żalem talerz. - Pamiętasz, co mi obiecałeś?
- E-e-e tam. Niemożliwe, żebym ci coś obiecywał - Edwin starał się patrzeć poważnie na zaniepokojoną buźkę.
- Powiedziałeś, że jak nie będę sikał do łóżka, to mi zrobisz strzelbę, nie pamiętasz?
- A-a! Strzelbę... Pamiętam i dotrzymam słowa, jeżeli i ty dotrzymałeś
- Możesz sprawdzić. Wszystko suche, naprawdę - malec potrząsa głową, caym sobą usiłuje przekonać dziadka. Nie wie, że wystarczy, by skrzywił buźkę, a Edwin gotów jest zaatakować słonia szpilką do włosów.
Ciąg dalszy do przeczytania w najnowszym zbiorze... W przyszłości być może "On Line"...