"Jak słyszę, że pacjentka uciekła z kwarantanny, by kupić gorzałę..." [WYWIAD]
– Chciałoby się powiedzieć, że fikcja jest niedościgniona, ale jak słyszę, że pacjentka ucieka z kwarantanny i została doścignięta na stacji benzynowej, gdzie nabywała butelkę gorzały… Kto by to wymyślił? – mówi Eugeniusz Dębski, wrocławski pisarz fantasy i science fiction.
Eugeniusz Dębski to absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, a z wykształcenia – filolog-rusycysta. Jest pisarzem literatury fantasy i SF oraz tłumaczem rosyjskiej fantastyki. To prezes wrocławskiego oddziału SPP, a także współtwórca i były redaktor naczelny internetowego magazynu literackiego „Fahrenheit” oraz inicjator i redaktor nieistniejącego już periodyku „Srebrny Glob”. Prowadzi z żoną biuro rachunkowe.
Michał Hernes: Jak upływa panu czas w stanie zagrożenia epidemicznego?
Eugeniusz Dębski: Wcale mi nie upływa! Siedzimy w domu i robimy to, co w firmie: rozliczamy podatki klientów oraz fabrykujemy PIT-y. Różnica tylko taka, że w firmie mamy wygodniejsze fotele i wszystko, co niezbędne do takiej pracy, a w domu... Musieliśmy przywieźć segregatory, dziurkacze, zszywacze, zapasy papieru i tak dalej. Następnie podłączyć oprogramowanie do zdalnej pracy (szczęśliwie kiedyś wpadliśmy na pomysł, że to może być potrzebne!) i - jak wspominałem - dalej już jest jak normalnie, przed pandemią.
Czy ma pan czas na pisanie, czytanie, a także oglądanie filmów i seriali?
No, nie da się siedzieć nad fakturami dłużej niż 10-12 godzin. Praca w firmie miała tę zaletę, że można było z niej wyjść do domu. Natomiast nie mam dokąd wyjść, żeby uwolnić się od pracy.
Staramy się z żoną działać racjonalnie, fakturujemy kilka godzin, potem przerwa na zabawę ze zwierzętami, psem i kotem, potem gotowanie, zjadanie, fakturowanie, deserek, zwierzęta... No i gdzieś około 20 przełączam monitor na tryb ekranu i konsumujemy odcinek albo dwa. "Metoda Komenskiego" na przykład, albo "Powściągnij swój entuzjazm" - oba o złośliwych, wrednych, ale kochanych prykach, których perypetie, stary pryk, z przyjemnością oglądam. No i załadowane na czytnik kryminały!
Jak bardzo inspirujące są dla pana jako pisarza obecne wydarzenia?
Hm, nie bardzo wiem, jak się do tego ustawić... Wolałbym móc pokpiwać z pandemii i spanikowanych niepotrzebnie ludzi, ale w tym rzecz: "niepotrzebnie"? Może nie, a jeśli nie, to może nie robić sobie szutek?
Niestety, nie da się żywcem przenieść sytuacji do literatury, zwłaszcza tego sortu, który uprawiam. Trudno sobie wyobrazić "średniowieczne" miasta odcięte od świata i dostaw z powodu epidemii... Chyba ówczesna świadomość była zbyt niska. A może?.. W komicznym wariancie: popyt na mąkę, drożdże i miód rośnie niepomiernie!? Tylko co z papierem?
Czy życie przerasta fikcję, czy wciąż fikcja bywa niedościgniona i daje większe pole do popisu?
Chciałoby się powiedzieć, że fikcja jest niedościgniona, ale jak słyszę, że pacjentka ucieka z kwarantanny i została doścignięta na stacje benzynowej, gdzie nabywała była butelkę gorzały… Kto by to wymyślił? Generalnie, jednak, w utworach SF nie ma już problemu z lotem na Marsa, co najwyżej problem z zagospodarowywaniem tej planety, a w realu?
Gdyby pandemia koronawirusa była tematem pańskiej książki, jak by się zakończyła?
Wiadomo, ja kocham happy endy. Pokonalibyśmy tę zarazę, zjednoczyli w wielkim boju i już nie walczylibyśmy między sobą: Muzułmanie, Rosjanie, Amerykanie, Chińczycy i Islandczycy. Ja jestem do tej wersji i wizji świata bardzo przywiązany. I robię, co mogę, żeby ją zrealizować. To znaczy - jeżdżę-latam, gdzie się da, żeby pokazać, że Ja-Polacy-Ludzie są fajni i należy się bratać-kumać-integrować! Na całego!
Czy może nas czekać niedaleka przyszłość rodem z „Mad Maxa”?
E tam! Raczej nie. Chyba że damy sobie popalić trzebiąc lasy, trując wody, fetoryzując powietrze. Kryzysy rodzą potrzeby, potrzeby - posiadaczy, posiadacze - klientów, a co poniektórzy ("Wy, co poniektórzy i poniekątni!..! - mawiał pułkownik pewien na Przysposobieniu Wojskowym) i poniekątni będą chcieli zaposiąść dużo, żeby dzielić i rządzić. Wtedy tak - zrodzą się Mad Maxy, Man Mini, Woman Middle i tak dalej. Ale ja mam tyle lat, że osobiście tego nie doświadczę... I tak, robię, co mogę, żeby moje dzieci i wnuki też poznały te "przyjemności" tylko z ekranu.
Słynny pisarz SF Isaac Asimov mawiał, że w historii nie ma happy endów, tylko punkty krytyczne, które przemijają. Co sądzi pan o tej tezie?
Nie zastanawiałem się nad tym. Ale myślę, że Asimov miał wiele celniejszych prognoz, ta nie musi być właściwą.