"Wywiad zamieszczony w miesięczniku Fahrenheit"
Tonic: Gościem Tonica jest dziś ZNAny, ZNAkomity, ZNAgła zapytany eD. Pytamy: Przez prasę "branżową" niekoniecznie sprzedażną, przetoczyła się fala dyskusji o osobie Maciej Parowskiego, niegdyś redaktora części polskiej "Fantastyki", obecnie Redaktora Naczelnego "Nowej Fantastyki". Zarzuca mu się terroryzm, zadufanie, odporność na krytykę, sianie marchewki na trawniku osiedlowym i unikanie lustracji.
eD: Tak.
T: Wyrządził polskiej fantastyce podobno więcej szkody niż Schickelgruber Warszawie, a poza tym, mieszkając w Warszawie, na pewno utrzymywał kontakty z rezydentem Załganowem?
eD: Tak.
T: Tak?!
eD: Tak twierdzą.
T: A ty co?
eD: A ja - nic. Ja zawsze wiedziałem, że linia przyjęta przez MP jest linią błędną. Siedząc w fantastyce od 20 lat, mógł od samego początku ograniczyć się do publikowania tekstów tylko starych, sprawdzonych autorów - Dębski, Drzewiński, Sawaszkiewicz, Weinfeld, Krzepkowski. Było ich trochę i wystarczyliby, żeby zapełnić strony "F". Po co szperał w papierach nadsyłanych i znoszonych przez młódź? Wiadomo - dzieci rosną, przechodzą w młodzież, młodozież zaś musi, MUSI!, krytykować starych. Gdyby się ograniczył do starych, to ci by go nie krytykowali. Sam sobie nagrabił.
T: Ale w ten sposób pozbawiłby nas wielu wspaniałych tekstów! Nie drukując tego i owego, fantastyka polska stałaby się jednopokoleniowa, bez oddechu, bez ostrego nowego spojrzenia...
eD: Czyli co? Dobrze robił? Skoro tak, to o co chodzi?
T: No, o to, że potem rządził się i szarogęsił, że nagina linię...
eD: Chyba każdy naczelny musi?
T: Ale podobno stracił wiele świetnych tekstów!
eD: Zgoda. Nie wiem, czy wiele, ale trochę moich tekstów ukazało się w konkurencyjnych pismach, bo - obawiając się odrzucenia przez MP - nie wysłałem mu ich.
T: Ach?
eD: Proponuję zatem urządzenie Izby Pamięci i umieszczenie w niej rękopisów odrzuconych przez MP oraz zdjęć zmartyrologizowanych Autorów.
T: A linia pisma?
eD: A jaka miałaby być?
T: Inna. Bo... Coraz mniej jest do czytania...
eD: Bo się wyczerpała żyła amerykańskiej SF, o której sądziliśmy, że jest o wiele większa. Amerykańcy kolejny raz zrobili świat w konia...
T: A "Cyberkultura"?
eD: No tak, tego się bałem. Rzeczywiście - jest nudna i nie służy nikomu prócz autorów tekstów, którym na konto spływają honoraria za wierszówki.
T. Czyli co - nic złego się nie stało?
eD: Yhy.
T: Kupujesz "NF"?
eD: Yhy.
T: Chciałbyś, żeby się zmieniła?
eD: Yhy.
T: A dokonałbyś tego będąc RedNaczem?
eD: E-khe!
T: Tak?
eD: Nie.
T: A kto inny?
eD: A kto?
T: Nie wiem.
eD: To nie.
T: Dziękujemy zatem za... Ty, przecież nic z tego nie wynika! To jest dupy zawracanie...
eD: Przecież ci to mówiłem, gdy ogłosiełeś temat rozmowy...
T: ale spodziewałem się, że siekniesz po MP swoim ciętym...
eD: Ja bym go siekł, ale rok temu, kiedy jeszcze nie skakało nań tyle kóz. W chwili powstania chóru mnie się przestało chcieć w nim śpiewać. Poza tym - powtarzane głośno i coraz głośniej argumenty obnażyły się same, swoją miałkość i nieostrość.
T: No to w takim razie...
eD: Stop! W takim razie to temat na inną rozmowę!..