Jakiś czas temu wpadłem na pomysł, którym natychmiast podzieliłem się z Czytelnikami "Fenixa" - powołać Asocjację Polskich Pisarzy Fantastów, zrzeszyć się, rozdzielać nagrody, ferować i promować, przyjmować i wydawać, fetować, uznawać, chwalić i pojechać na wakacje.
Natchnieniem były słowa niejakiej Rozdzki (nie przyznałem się wcześniej, nie? Musiałem zapomnieć!): "Nagroda? Pisarzy?? Oni są tak zorganizowani i aktywni, że w życiu!.."
Dźgnięty w samo sedno i ambicję usiadłem i wymyśliłem. Wymyśliłem, że każdy, kto ma w sobie tyle samozaparcia i energii, i hardości, i odwagi, że wydał całą jedną książkę lub cztery opowiadania w prasie (płatnej), może być w Polsce nazwany "pisarzem fantastą", a jako taki może należeć do swojego zrzeszenia-stowarzyszenia-asocjacji. Zdobyłem się nawet na wymyślenie zgrubnego regulaminu, który miał/ma pozwolić na rozpędzenie APPF; prędkość i kierunek, odpowiednią prędkożść i właściwy kierunek, ma jej nadać - potem - historia i już zaktywizowani członkowie.
Przy okazji - wstawiłem słówko "asocjacja" a nie "stowarzyszenie" czy "zrzeszenie", ponieważ skrót lepiej brzmi z samogłoską na początku, a i tak tłumaczone będzie na "association" albo "sojuz".
Tak więc po zgrubnym uregulaminowaniu asocjacji, wymyśleniu nazwy nagrody, załatwieniu projektu statuetki i jej wykonawcy, i jeszcze kilku rzeczy pojechałem do Katowickie Seminarium powalić na kolana kolegów-pisarzy, i hurtem zapisać ich do APPF.
Nie wyśmiano mnie.
Nie wykopano z sali.
Ale też entuzjazm jest umiarkowany. I kilka zastrzeżeń.
Zastrzeżenie pierwsze. "Po co to?" - głośno zapytał Konrad T. Lewandowski i konsekwentnie odmówił ochoty pobytu w APPF. Pozostali, a było tam kilka ważkich nazwisk, albo się zapisali, albo obiecali deklaracje przysłać, czyli, w sumie, jakieś dwadzieścia nazwisk jest "zabukowanych". Nagroda więc przyznawana będzie, chyba żeby powódź albo wszystkim Autorom-Polakom przyznano stypendium w Berkeley.
Zastrzeżenie drugie. Kto to będzie czytał? Te polskie powieści i opowiadania, rzecz jasna. Żeby móc nominować i nagradzać, oczywiście.
No, to już sprawa tragiczna. W ogóle - wydawało mi się - należy jakoś tam śledzić, co konkurencja, młoda i stara, polska i inna, miesza. Przynajmniej żeby móc powiedzieć - "Miałem w ręku - bździna!", albo: "Nie dokończyłem, bo się wkurzyłem - dobre!". Itd. Ale kilku Autorów waha się, czy przystąpić do APPF, ponieważ wiąże się to z zobowiązaniem do przeczytania w ciągu roku 10-12 powieści i 40-60 opowiadań! Oczywiście, może to być męczące, irytujące i osłabiające. Może też być odkrywcze i poznawcze i ostrzegawcze! Może być inspirujące! Może otworzyć oczy na własną wielkość lub nicość i na siłę konkurencji.
Tam do licha! - jeśli polscy Autorzy nie czytają się wzajemnie, to jakie mają prawo mędzić potem o tym, że Czytelnicy "ne czytaty polskuju fantastyku"? To jak - Czytelnik to głup, który ma kupić i czytać, a Autor, to nie będzie sobie psuł myślowego horyzontu i umysłowego landszaftu?! Jak to się dzieje - szkoda, że nie wpadł mi w ręce Regulamin Nebuli i Huga, mógłbym kompetentniej się denerwować - że Amerykanie, którzy nie wydają tylko zakichanego tuzina powieści i marnej pół setki opowiadań mogą się zmobilizować do przeczytania/przejrzenia tej produkcji, a na dodatek mają jeszcze działy non fiction, scenariusze, formy inne... A przy tym jeszcze poczytują sobie za pewien zaszczyt zasiadać w gronie tych, co ferują.
Pewnie, nagrody są takie, jakie są. Czasem Laureaci irytują aż do utraty tętna i wylewu, czasem są trafni. Trudno. Taka jest właściwość każdego plebiscytu i każdej oceny i wyceny, od świadectwa maturalnego począwszy, po Nobla. Nie trzeba się z nimi zgadzać, ani ich kochać. Trzeba się tylko pogodzić z ich istnieniem. Negujący potrzebę istnienia APPF Konrad T. L. nie odmawiał wszak wcześniej przyjmowania innych nagród i nikt mi nie wytłumaczy, że mają lepszy regulamin. Udawanie, że się istnienia nagród nie dostrzega jest obłudą i hipokryzją. Istnieją i pomagają w robieniu medialnego szumu dokoła fantastyki i Autorów. Napędzają, rozpędzają, prowokują, cieszą i martwią.
I tylko taką rolę ma spełniać Srebrny Glob. Nic więcej. Na pewno nie uraduje wszystkich, na pewno nie zaspokoi aspiracji, na pewno wzbudzi kontrowersje, oburzenie, a częściowo - aprobatę. No i OK! No i właśnie o to chodzi!
W każdym razie - jeśli czytając te słowa czujesz, spełniasz podstawowe warunki bibliograficzne, a na dodatek siedzi w tobie tyle wigoru i siły, by podjąć wyzwanie i zmocować polską fantastykę AD 1998 i następne roczniki, jeśli chcesz o czymś w polskiej fantastyce decydować... I tak dalej...
Ach, nie łudź się - może być potrzebna kasa. Jak źle pójdzie trzeba będzie zapłacić ok. 10 PLN rocznej składki za przywilej znalezienia się w elitarnym gronie, głosowania na najważniejszą nagrodę, za możliwość zagrania na nosie tym, co jeszcze nie mają dorobku.
Zerknij pod www.rej.com.pl/f/. Tam, w rozdziale "Srebrny Glob" znajdziesz Projekt Regulaminu i formularz Deklaracji. Wypełnij, prześlij i czekaj do POLCONU '99, na którym postaram się jeszcze raz wizję lepszej polskiej fantastyki roztoczyć.
A potem - grudzień, NORDCON i - chyba - wręczanie. Zabierzmy się więc do roboty.
Pomożecie?