Zadziwiająco jak na mnie regularnie, raz do roku, zgłaszam się na swoją stronę z nowinami. Widać wcześniej nie było takiej potrzeby. Na pewno nie było. Nie gnębiłem Wydawców, oni nie zadręczali mnie modlitwami o nowe powieści, Nowa Fantastyka nie wyleguje się na schodach mojego domu, czekając na jakieś cudowne opowiadanie. Nie było motywacji, nie było reakcji. Małe formy jakoś mi przeszły, szczególnie że nie ma gdzie ich prezentować ( jak słyszę i wiem Science Fiction padło, ponoć inicjatywa Grzegorza Drukarczyka, któremu życzyłem jak najlepiej, też nie znalazła akceptacji JW Rynku i zniknęła z kiosków). Bo Rynek czasopism z obrzydzeniem otrząsa się z form, które nie znajdują klientek przebierających w kolorowych gównach i klientów, wahających się między męskim torsem i męskim sportem. W końcu problemy z utrzymaniem się na owym pieprzonym rynku ma też „Przekrój”, a to już wyraźny znak, że czytających ze zrozumieniem, a nie tylko z plotkarskimi wypiekami na pyskach, jest coraz mniej. Dlaczego więc miałaby się mieć dobrze fantastyka w prasie? Na całym świecie, nawet w przodujących Stanach - kaplica. Chyba tylko jedno pismo i tylko w jednym kraju ma się dobrze - mam na myśli „Jeśli” i kraj Rosję.
Ale co to nas, EuGeniusza Dębskiego i jego admiratorów obchodzi? (jaki jest emotikon „wzruszenie ramion”?).
Nas obchodzi, mam nadzieję, inna sprawa.
Za silnym żony podszeptem, a każdy żonaty mężczyzna wie, co to znaczy, oderwałem się na rok od fantastyki. Krótko i męsku informuję: napisaliśmy thriller. Roboczy tytuł „23”. Niemal pewni jesteśmy, że to dobra lektura. Współczesna, nie wcinamy się w powojenny Breslau, domenę Inglota, Krajewskiego, Ziemiańskiego (kolejność alfabetyczna, bardzo mocno to podkreślamy), nasi bohaterzy, pozytywny i negatywny, mieszkają we Wrocławiu, ocieramy się o nich na ulicach, być może któryś z nich wymusił na nas pierwszeństwo, na skrzyżowaniu Pereca i Grochowej?..
Dołożyliśmy z Beatą starań, by było intrygująco, sensacyjnie, zagadkowo, krwiście, barwnie i ciekawie. Serio - to jest dobre.
Poczekajcie trochę i oceńcie sami.
Załączony fragment jest kompletnie niereprezentatywny, ale - na Boga! - jaki fragment thrillera należałoby wybrać, by nie zdradzić, że morduje lokaj, a jednocześnie nie zniechęcić/zanudzić i dobrze się zaprezentować? Po prostu wzięliśmy niemal pierwszy lepszy, tak, by była jakaś w miarę zamknięta całość i żebyś, Czytelniku, ocenił kawałek stylu i fabuły.
Mamy nadzieję, że nie popełniliśmy błędu, nie zmarnowaliśmy roku, nie wydarliśmy z portfela kilkudziesięciu fajnych Twoich złotych.
Beata & EuGeniusz Dębscy
P.S. „Mohefucker” ma się dobrze, wyleguje się leniwie, czekając na swoją kolej, a ta nadejdzie, ale nie wcześniej niż za dwa lata...
Beata & EuGeniusz Dębscy