Powieść należy do fantastyki przygodowej. Mamy tu zagadkę kryminalną, postać kosmicznego detektywa wzorowanego na bohaterach Chandlera, spotkanie z obcą cywilizacją i zagubioną w przestrzeni ludzką kolonię, która dotknięta jest dobrodziejstwem (dla innych przekleństwem) płynącym z tegoż kontaktu.

Mullgibin Noftygare jest bardzo dobrym policjantem, ale często popada w konflikt ze swoimi przełożonymi, za sprawą bardzo swoistego interpretowania prawa i otrzymanych rozkazów. Wreszcie przełożeni nie wytrzymują i zsyłają go na peryferyjną planetę Pasvallae, nie racząc nawet wytłumaczyć mu, na czym polega jego zadanie. A na planecie dzieją się dziwne rzeczy...

Noftygare to jednak czart kuty na obie nogi, w dodatku ma coś bardzo go wyróżniającego z tłumu ludzkich nieudaczników: w odróżnieniu od nich ma dwie... prawe ręce. A to za sprawą pewnego wypadku, no, może niekoniecznie był to wypadek, a najlepiej będzie, jak Noftygare sam Wam o tym opowie...Recenzja z okładki