Eugeniusz Dębski - www.eugeniuszdebski.pl
Aktualizacja: 12.05.2019
Duch Lovercrafta w kraju nad Wisłą.
Recenzja powieści HELL-P .
Autor recenzji: Rafał Śliwiak
Tekst ze strony: Recenzje www.wp.pl
Kliknij aby powiększyć Kliknij aby powiększyć Działo się to w swojskim kraju nad Wisłą. I to wcale nie dawno, dawno temu, ale dosłownie wczoraj. Konkretnie - u schyłku rządów koalicji wprowadzającej "rewolucję moralną". Ten fakt jest o tyle istotny, że także w tej opowieści owa koalicja odegrała rolę raczej niechlubną. Ale przejdźmy do konkretów. Jeden z obywateli naszego kraju, niejaki Kamil Stochard, pełni wzorową służbę w ABW. W uznaniu zasług zostaje skierowany... na bezterminowy urlop. W rzeczywistości urlop ten jest przykrywką dla supertajnej akcji, którą aspirant Stochard ma przeprowadzić pod kierunkiem amerykańskiego agenta FBI. Choć amerykańskiego tylko częściowo, bo Jerry Wilmowsky urodził się w Polsce, a naszym językiem posługuje się całkiem sprawnie. Teraz ma być szefem i przewodnikiem Kamila na nowym "obszarze działań". Już pierwsze kroki, które nasz bohater na owym obszarze stawia, wprawiają go w niemałe zadziwienie.
W tym miejscu z terenu sensacji wkraczamy do dziedziny fantastyki. Jerry tłumaczy bowiem partnerowi, z jakim przeciwnikiem mają do czynienia i skąd się on bierze. Otóż poza naszą rzeczywistością istnieje także inna, zamieszkana przez nieprzychylne ludziom monstra. Jak się okazuje, nader zgodny z prawdą opis tychże dał w swoich dziełach protoplasta współczesnego horroru Lovecraft. W obecnych czasach następuje zaś inwazja zaświata na naszą rzeczywistość. Dzieje się to za pośrednictwem niematerialnych bytów zwanych guimonami, które przyjmują ludzką powierzchowność - najczęściej osób małoletnich lub starszych. Poza tym przyciągają je skupiska osób głęboko w coś wierzących, a więc pełnych emocji i łatwiejszych do zmanipulowania. Dla racjonalnie nastawionego Stocharda te metafizyczne rewelacje są twardym orzechem do zgryzienia. Ale tymczasowo zawiesza on swoją niewiarę i postanawia działać tak, jakby wszystkie opowieści Jerry'ego były prawdą. Operacja się rozkręca. Ślad guimonów wiedzie bohaterów m.in. do pewnej toruńskiej rozgłośni radiowej (to ten wspomniany na początku wątek polityczny), do Wadowic i Wrocławia.
Hell-P to udane połączenie sensacyjnego kryminału z elementami horroru - oryginalne i wyrastające z rodzimej gleby. Dębski po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać w różnych konwencjach i dobrze się czuje w wielu gatunkach prozy popularnej. Potoczysty i soczysty język, jakim powieść została napisana, ułatwia jej przyswajanie, a jednocześnie potęguje efekt prawdopodobieństwa przedstawionych zdarzeń. Akcja rozwija się lawinowo, co nie daje zbyt wiele czasu na przemyślenia dotyczące fabularnych założeń. Czytelnik przyjmując je - podobnie jak główny bohater - warunkowo, zostaje wciągnięty w wir wydarzeń i zapomina o początkowym dystansie. Główny bohater nie jest supermanem, ma sporo ludzkich słabości i nawyków, co z miejsca zyskuje mu czytelniczą sympatię. Niezależnie od swych wad, Kamil Stochard broni jednak słusznej sprawy i kieruje się w swoim postępowaniu dążeniem do prawdy i sprawiedliwości. Tworząc produkt rozrywkowy na przyzwoitym poziomie, Dębski nie omieszkał w sensacyjną intrygę wpleść wątków głębszych i wyrazić swoich poglądów dotyczących kwestii politycznych, społecznych, religijnych. W tym kontekście szczególnie mocno dostaje się ludziom i środowiskom, które z wiary uczyniły oręż przeciwko bliźnim inaczej myślącym, a jako narzędzie manipulacji wykorzystują ją wobec bliźnich "nawróconych". Poruszenie tej aktualnej w naszym kraju kwestii, może zaowocować atakiem na książkę ze strony wezwanych przez pisarza do tablicy osób. I umieszczeniem jej chociażby na jakimś indeksie ksiąg zakazanych. Co już samo w sobie jest dobrym powodem, by ją przeczytać.
Powrót do opisu powieści.